O marzeniach, o których nawet nie marzyłam
Czasami życie kieruje nas w inną stronę niż zamierzamy iść. I choć nie od razu rozumiemy znaczenia tych zdarzeń z czasem może okazać się, że spełniło nasze ogromne marzenie, o którym nawet nie śmieliśmy śnić. Tak było ze mną i moją Afryką.
Kiedy pierwszy raz leciałam do Afryki było mi ciężko, ponieważ ta podróż oznaczała nie spełnione inne wielkie nadzieje. Jednak gdy pierwszy raz poczułam zapach, słońce na skórze i atmosferę Afryki , wiedziałam, że być tutaj było moim przeznaczeniem.
W tej chwili ogólnie opowiem Wam co pokochałam w Afryce. Jednak obiecuję, że wpisów o Afryce będzie dużo więcej.
Pokochałam zapach. Zapach rozgrzanej słońcem ziemi i zapach buszu o wschodzie słońca. Zapach rozgrzanej ziemi to uczucie upału, suszy i poszukiwania wody. To busz lub pustynia zastygła w oczekiwaniu na cień i wieczorne ochłodzenie. To tak jakbyś całym sobą chłonął ciszę napotkaną gdzieś z dala od problemów i pędzie w świecie.
Pokochałam słońce, które otula całe ciało jak ramiona Matki. Budzisz się rano i widzisz niebo usłane chmurami, ale to nie jest nic złego, wiesz, że słońce za chwilę wypali chmury i ukarze bezkres błękitnego nieba. Często mam wrażenie, że niebo jest jakieś większe niż w Europie. Słońce świeci wyżej, a chmury są ogromne, aż po horyzont.
Bardzo pokochałam ludzi i ich różnorodność. Zawsze powtarzam, że w Afryce nikt nie jest dziwny, „inny”, ponieważ tam nie ma norm. Można żyć w zgodzie ze sobą, swoją wiarą, poglądami i orientacją, stylem życia i ubierania. Nie ma norm.
Pokochałam ludzi za ich serdeczność i jakąś taką ciekawość.
Pokochałam widoki. Przestrzeń i drogi bez końca.
Południowa Afryka, Namibia, Botswana to mój świat.
Afryka jest we mnie.
Nie raz opowiem o podróżach po tym niesamowitym kawałku świata.
Comments : 0